
Suma gwarancyjna – odpowiedzialność bez granic?
Do pochylenia się nad problematyką sumy gwarancyjnej i zakresu odpowiedzialności ubezpieczycieli skłoniła mnie treść artykułu przeczytanego kilka dni temu na WP, a dotycząca sytuacji poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych, w aspekcie sumy gwarancyjnej.
Zacznę od tego, że w odróżnieniu do dobrowolnych umów ubezpieczenia, których elementem przedmiotowo istotnym (essentialia negotii) jest suma ubezpieczenia, umowy ubezpieczeń obowiązkowych charakteryzują się tzw. sumę gwarancyjną. Poza różnicą nomenklaturową, pojęcia te oznaczają to samo, a mianowicie górną granicę odpowiedzialności ubezpieczyciela. Różnica polega również na tym, że w przypadku ubezpieczeń dobrowolnych, to Ty Drogi Ubezpieczający określasz na jaką maksymalną sumę chcesz się ubezpieczyć. Oprócz innych niezwykle istotnych elementów, o których nie będę tu pisała, od wysokości sumy ubezpieczenia będzie zależała wysokość składki, którą zapłacisz ubezpieczycielowi w zamian za udzielenie ochrony ubezpieczeniowej, w przypadku wyrządzenia przez Ciebie szkody. Ważne? Bardzo ważne! Jednak, nie najważniejsze, o czym przy innej okazji.
Natomiast w przypadku ubezpieczeń obowiązkowych, w tym niewątpliwie ubezpieczenia odpowiedzialności cywilne posiadaczy pojazdów mechanicznych (…) mamy do czynienia z tzw. sumą gwarancyjną. Jest to wartość również określona kwotowo, ale już przez ustawodawcę. I tak w przypadku szkód na osobie jest to 350 000 euro na każdego poszkodowanego, zaś w przypadku szkód w mieniu, to kwota 200 000 euro w odniesieniu do jednego zdarzenia, którego skutki są objęte ubezpieczeniem bez względu na liczbę poszkodowanych ustalana przy zastosowaniu kursu średniego ogłaszanego przez Narodowy Bank Polski obowiązującego w dniu wyrządzenia szkody. ( art. 36 ust 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych).
Co najistotniejsze, zarówno suma ubezpieczenia jak i suma gwarancyjna ulegają zmniejszeniu po każdej wypłacie odszkodowania dokonanej przez ubezpieczyciela. Problem wyczerpania sumy gwarancyjnej nie jest niczym nowym. Więcej, jest tak stary jak samo ubezpieczenie obowiązkowe. Niestety ustawodawca, bez względu na opcję polityczną, nie chciał, albo nie potrafił się z nim zmierzyć.
Skupmy się zatem na szkodach na osobie, gdzie ustawodawca określił sumę gwarancyjną na 350.000 euro na każdego poszkodowanego. To jest około 1.400.000 zł. Dużo czy mało? Otóż, moim skromnym zdaniem, biorąc pod uwagę jakie roszczenia będą zaspokajane w ramach tej sumy – mało. Należy bowiem pamiętać, że poszkodowany w przypadku doznania obrażeń ciała będzie miał roszczenie o zadośćuczynienie, szeroko rozumiane koszty leczenia, ale także, a może przede wszystkim, o rentę.
I to właśnie wypłacana przez ubezpieczyciela renta stanowi zasadniczy problem dotyczący wyczerpania sumy gwarancyjnej. Jest to świadczenie okresowe, ustalane w kwocie za okres jednego miesiąca, a płatne z reguły kwartalnie. Nie wdając się w dywagacje na temat rodzajów rent określonych w art. 444 § 2 k.c. (temat do pracy doktorskiej, a magisterskiej z całą pewnością), najważniejszą będzie renta na zwiększone potrzeby. Świadczenie to, z natury ma na celu zaspokojenie wszystkich zwiększonych potrzeb poszkodowanego, stanowiących normalne następstwo powstałej szkody. Będą to zatem stale ponoszone koszty leczenia, rehabilitacji, opieki, i.p.t.
Z ponad 20 letniej praktyki radcowskiej u największego polskiego ubezpieczyciela wiem, że w przypadku osób szczególnie poszkodowanych są to kwoty niejednokrotnie sięgające kilku tysięcy złotych miesięcznie. Jeśli dodamy do tego zadośćuczynienie za doznaną krzywdę określone w art. 445 k.c., którego wysokość Sąd określa w ramach swobody sędziowskiej, a które może oscylować w granicach 500.000 zł. (wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu w przypadku 23 letniej poszkodowanej, której wskutek wypadku komunikacyjnego amputowano prawą nogę na wysokości podudzia – celowo nie wskanuję ani sygnatury, ani daty wyroku), to wyczerpanie sumy gwarancyjnej jest więcej niż prawdopodobne.
Niejakim remedium na powstały problem jest tzw. kapitalizacja renty (art. 447 k.c.) polegająca na wypłacie jednorazowej kwoty odszkodowania, wyliczonej o wskaźniki zaznane jedynie ubezpieczycielowi. Odszkodowanie to wypalance jest z reguły na podstawie ugody sądowej zawartej między poszkodowanym a ubezpieczycielem i wyczerpuje wszelkie dalsze roszczenia poszkodowanego, co istotne, nigdy nie przekracza sumy gwarancyjnej. Oczywiście, taka ugoda jest obwarowana oświadczeniem poszkodowanego, że ma gdzie mieszkać, posiada środki własne na bieżące potrzeby. Jeżeli jednak nasz poszkodowany będzie żył długo, a jego zwiększone potrzeby z pewnością nie ulegną zmniejszeniu, istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że wypłacona kwota zostanie skonsumowana. Co wtedy? Otóż, niestety nic. Poszkodowany zostaje bez renty i bez odszkodowania. Widać zatem, że kapitalizacja renty nie rozwiązuje problemu, a jedynie go oddala w czasie.
Co do praktyki orzeczniczej w tym zakresie? Z pewnością nie jest ona jednolita. Sama, jako radca prawny reprezentujący ubezpieczyciela, doświadczyłam całkowitej porażki, łącznie ze skargą kasacyjną, gdzie wszystkie możliwe Sąd orzekły o dalszym obowiązku płacenia renty, mimo wyczerpania sumy gwarancyjnej. Trudno mi powiedzieć, czy było to orzeczenie incydentalne. Nie mam jednak wątpliwości, że było niezgodne z literalnym brzmieniem przepisów i istotą umowy ubezpieczenia. Nie zmienia to jednak faktu, że to nie Sądy winny kształtować drogę prawną w tym zakresie. Poszkodowany nie może być zdany na taki czy inny pogląd składu orzekającego w konkretnej sprawie.
Nie mam złotego środka. Zresztą nie to jest moją rolą w sprawie.
Reasumując,
Szanowny ustawodawco, może zamiast sporów o wyższość Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiejnocy, przyszedł czas, aby przyjemniej spróbować zmierzyć się z problemem, który sam się nie rozwiąże.
Czego Wam Drodzy Poszkodowani i sobie życzę.